Polish
English
KALENDARZ
zwiń hide calendar
pokaż cały miesiąc
KASA BILETOWA

telefon:

506 625 430

czynna


7.01 – 10–14, 15–19, 8.01 - 11:30–15:30, 17–18, 9.01 - 9:30–13:30, 17–18

 REZERWACJA

tel/fax:

od poniedziałku do piątku w godzinach 9 - 16, tel. 504 856 500, 12 619 87 22

e-mail:

KALENDARIUM

KONCERT KAMERALNY

2019-04-10, Środa
19:30

miejsce: Sala Filharmonii

cena biletów:
40 zł
20 zł
Zarezerwuj bilet
fot. K. Kalinowski
powiększ

wykonawcy:

Z okazji jubileuszu
70. urodzin Kai Danczowskiej


Kaja Danczowska - skrzypce
Maria Shetty - altówka
Adam Krzeszowiec - wiolonczela
Włodzimierz Gazdeczka - kontrabas
Maksymilian Lipień - obój
Piotr Lato - klarnet
Damian Lipień - fagot
Paweł Cal - waltornia
Justyna Danczowska - fortepian



repertuar:

Fazil Say - Sonata na skrzypce i fortepian      
Wolfgang Amadeus Mozart - Kwintet Es -dur na fortepian, obój, klarnet, waltornię i fagot  KV 452
Ludwig van Beethoven - Septet Es-dur op. 20




 

Nie ważne jak wcześnie grasz, ważne jak długo - rozmowa Mateusza Borkowskiego z prof. Kają Danczowską przeprowadzona w związku z jubileuszem 70-lecia Filharmonii Krakowskiej w 2015 roku.


Mateusz Borkowski: Pani dziadek, słynny wiolonczelista Dezyderiusz Danczowski, tuż po wojnie w 1945 roku grał przez rok w Orkiestrze Filharmonii Krakowskiej.

Kaja Danczowska:
Pamiętam jak prof. Leon Solecki wspominał, że grał z moim dziadkiem w jednym pulpicie. Do dziś przechowuję afisz z koncertu solowego z 1946 roku.
Moja mama była osłuchana właśnie dzięki dziadkowi, który odszedł rok po moich narodzinach. Podczas okupacji chodziła regularnie do Filharmonii. Mimo, że Polacy nie mieli wstępu na koncerty, to moją mamę zawsze jakoś wpuszczano. Chodziła wtedy o kulach i litowano się nad nią, jak nad jakimś zabiedzonym dzieckiem. Stała zawsze pod ścianą i słuchała tych Beethovenów, Schubertów i Brahmsów.

Dorastała Pani w otoczeniu muzyki?

Odkąd tylko pamiętam, w moim domu cały czas włączone było radio, które odbierało tylko jeden program. Ale za to jaki wspaniały! To była taka dzisiejsza Dwójka. Z mamą codziennie siadałyśmy na małych zydelkach, albo na podłodze i słuchałyśmy muzyki klasycznej. Było w tym coś świątecznego. Dzięki temu, kiedy trafiłam do I klasy szkoły podstawowej, okazało się, że znam już na pamięć wszystkie symfonie.

Pamięta Pani pierwsze wizyty w Filharmonii?

Och, i to bardzo dobrze! Co tydzień, prosto ze szkoły na Basztowej, z tornistrem na plecach, szłam z mamą na koncert. Pamiętam starszego, siwiuteńkiego biletera –pana Kluskę, który stał zawsze w środkowych drzwiach. Po którymś razie stwierdził, że skoro chodzimy na każdy koncert, to już nie musimy mu pokazywać biletów. Byłyśmy mu za to niezmiernie wdzięczne, bo był to trudny czas, a mama nie pracowała. W ten sposób mogłam być na koncercie Artura Rubinsteina! Był taki tłok, że ledwo udało mi się wejść, bałam się, że połamią mi żebra. W Filharmonii zawsze odpoczywałam po całym dniu w szkole, a dzień koncertu był dla mnie najuroczystszym elementem całego tygodnia.

Na scenie gra Pani od 55 lat. Jak wspomina Pani swój pierwszy występ na deskach Filharmonii?

Koncert był o godz. 12 w południe. Zagrałam na nim Koncert skrzypcowy B-dur Mozarta. Dyrygował Krzysztof Missona. To był mój pierwszy występ z zawodową orkiestrą, miałam wtedy 10, albo 11 lat. Od tego momentu, co roku grałam w Filharmonii, już nie tylko w południe. Co roku prezentowałam inny program z Orkiestrą Filharmonii Krakowskiej, od koncertów Mozarta, przez koncerty Bacha, Mendelssohna. Cały rok w szkole pracowałam na to, żeby dobrze „wypaść” w moim ukochanym Krakowie. To był dla mnie zawsze największy sprawdzian, ponieważ na koncert przychodziły moje nauczycielki, koleżanki i koledzy. Później, kiedy już z tym samym programem jechałam na występ do innego miasta, to już w ogóle się nie bałam. Pamiętam też doskonale swój dyplom, na którym grałam dwa koncerty - Beethovena i Prokofiewa. Filharmonia w Krakowie do dziś jest mi najbliższa na świecie. Nigdzie nie grałam tyle razy, co tutaj. Grałam właściwie na każdym piętrze - w dużej sali, w Sali Złotej, w Sali Błękitnej. Każdy z tych koncertów był dla mnie wyjątkowo ważny. Każdy był przekraczaniem kolejnej granicy, bo za każdym razem cieszyłam się, że mogę zagrać jeszcze jeden koncert w tym miejscu.

Od ósmego roku życia była Pani uczennicą Eugenii Umińskiej, u której ukończyła Pani studia w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie. Prof. Umińska była właściwie Pani mentorką.

Z całą pewnością. Pod jej skrzydłami spędziłam 13 lat. Pamiętam jak mówiła do mnie „Kajutek, nie rób głupstw, tylko kup sobie kożuszek”, albo radziła, żebym nosiła ciepłe rękawiczki. To pod jej egidą wygrywałam trzy konkursy: Wieniawskiego, w Neapolu i Genewie. Podarowała mi skrzypce Januariusa Gagliano, na których do dzisiaj codziennie ćwiczę i gram. Dzięki nim Pani Profesor jest cały czas przy mnie.

Następnie pojechała Pani na dwuletni kurs mistrzowski do samego Dawida Ojstracha do konserwatorium moskiewskiego. Tam miała Pani okazję poznać m.in. Dymitra Szostakowicza, Mścisława Rostropowicza czy Światosława Richtera.

To wszystko było wyjątkowe. Zarówno wtedy, jak i dziś nie mieści mi się w głowie, że los mnie tak obdarzył. W 1960 roku, a więc równo 10 lat przed moim wyjazdem do Dawida Ojstracha, byłam na jego koncercie w Filharmonii. Napisał mi wtedy po rosyjsku dedykację „malutkiej skrzypaczce, żeby pięknie grała”. Nie śniło mi się wtedy, że kiedykolwiek go jeszcze spotkam. A tu po tych dziesięciu latach jadę do niego do Moskwy rozwinąć skrzydła już na zawsze. Pamiętam, że pożaliłam się mu kiedyś, że inni studenci grają już Prokofiewa, Szostakowicza i Czajkowskiego, a ja nie, na co Ojstrach przerwał mi mówiąc „Kajeczka, nie ważne jak wcześnie grasz, ważne jak długo”. Staram się wypełnić to przesłanie. I jakoś tak wyszło, ze gram długo.

To porozmawiajmy o Pani „dorosłych” koncertach.

Od 19 roku życia przez wiele lat grałam w orkiestrze u Karola Teutscha. Siedziałam koło niego w zespole bez dyrygenta. Wtedy istniały tylko trzy zespoły na świecie grające bez dyrygenta, którymi kierowali Rudolf Barszaj, Antonio Janigro i właśnie Teutsch. Bywało tak, że grałam najpierw Divertimento z orkiestrą, potem wstawałam i grałam koncert solowy, a następnie znowu siadałam z orkiestrą i graliśmy symfonię Haydna czy Mozarta. Z Filharmonią Krakowską objechałam kawałek świata. Graliśmy w Hiszpanii, we Włoszech, Niemczech i w tzw. demoludach. Takie „ogrywanie się” kolosalnie dużo mnie wtedy nauczyło. To były serie dziesięciu, czasem dwudziestu koncertów. Dzisiaj nie ma już takich wyjazdów. Z tych podróży oprócz dyrygentów wspominam m.in. dyrektora Wiesława Kolankowskiego. Był dla mnie szalenie serdeczny. To był człowiek, który uwielbiał dowcipkować. Był mały, chudy, zwinny i wiecznie uśmiechnięty. Z dyrektorów wspominam też pana Jacka Berwaldta, bez którego nie kochalibyśmy tej Filharmonii tak bardzo.

W Krakowie grała Pani z niezliczoną ilością artystów.

Nie chcę nawet wymieniać nazwisk, bo mogłabym kogoś niechcący pominąć. Łatwiej byłoby mi powiedzieć chyba z kim nie grałam. Wiele recitali zagrałam też podczas Koncertów Uniwersyteckich z Waldemarem Malickim, w czasach, kiedy grał jeszcze klasykę. Grałam też ze swoją córką Justyną. Podobnie z dyrygentami – koncertowałam ze wszystkimi, zarówno tymi gościnnymi, jak i „dyrektorującymi” w Krakowie. No i wszyscy już wiedzą, że moim ulubionym dyrygentem jest Maestro Strugała, którego po prostu uwielbiam.

Czy jako słuchacz ma Pani takie koncerty, które przechowuje Pani szczególnie w sercu?

Każdy koncert jest dla mnie przeżyciem. Wszyscy bliscy wiedzą, jak ważne jest dla mnie, że idę do Filharmonii. To jest moje miejsce i w tym gmachu czuję się po prostu jak w domu. I lubię tę salę. A propos sali – na jednej z moich płyt, które znalazły się w wydanym niedawno siedmiopłytowym albumie, znalazło się nagranie Koncertu d-moll Wieniawskiego sprzed 35 lat. W jednym miejscu słychać tramwaj! Specjalnie chciałam, żeby właśnie ta wersja znalazła się w tym szczególnym dla mnie wydawnictwie. W pewnym fragmencie słychać tam taki dzwonek, którymi tramwaje już nie dzwonią – srebrzysty i piękny. Ten dzwonek dodał Koncertowi Wieniawskiego niezwykłego blasku i lśnienia, zupełnie jakby moje skrzypce miały jakąś dodatkową strunę, która tworzy echo.

Od lat jest Pani ulubienicą krakowskiej publiczności. Mimo tego, że koncertuje Pani w Krakowie dosyć często, to niezmiennie każdy Pani koncert w tym mieście jest wielkim wydarzeniem, które przyciąga tłumy!

Myślę sobie, że dawno powinnam się już była znudzić krakowskiej publiczności. Ale tak nie jest, ta Kajusia wciąż tu gra... W ostatnich latach obserwuję wręcz, że na moje koncerty przychodzi coraz więcej osób. To kolejna rzecz, która nie mieści mi się w głowie. W Filharmonii zawsze czułam się wręcz hołubiona. Niedługo być może uda mi się ponownie tu wystąpić. Henryk Jan Botor napisał dla mnie Koncert skrzypcowy. To trzyczęściowy, trwający blisko pół godziny pełen kolorów utwór, w dodatku z udziałem dużej orkiestry symfonicznej. Został tak napisany, że słychać w nim piękno skrzypiec i to, czy ktoś potrafi na nich grać, czy nie. Mam nadzieję, że będę mogła zaprezentować go krakowskiej publiczności.

 


KAJA DANCZOWSKA – jedna z najwybitniejszych polskich skrzypaczek. Wielokrotnie nagradzana za działalność solistyczną i w dziedzinie kameralistyki. Naukę gry na skrzypcach rozpoczęła w wieku 7 lat u Jana Stasicy, a od 8. roku życia pracowała pod kierunkiem Eugenii Umińskiej, u której później studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie. W 1972 roku uzyskała dyplom z wyróżnieniem. W tym samym roku ukończyła dwuletni kurs mistrzowski w konserwatorium w Moskwie u Dawida Ojstracha. W 1976 roku, na zaproszenie rządu kanadyjskiego, uczestniczyła w kursie mistrzowskim, prowadzonym przez Ruggiero Ricciego. W 1959 roku otrzymała I nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Skrzypcowym we Wrocławiu oraz stypendium Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków, ufundowane przez Henryka Szerynga, następnie stypendium Pawła Kleckiego, Poznańskiego Towarzystwa Muzycznego oraz Ministra Kultury i Sztuki.
Laureatka III nagrody w V Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. H. Wieniawskiego w Poznaniu (1967), II nagrody w Konkursie Skrzypcowym im. A. Curciego w Neapolu (1969), II nagrody w Konkursie Wykonań Muzycznych w Genewie (1970), III nagrody w Międzynarodowym Konkursie Radiowym w Monachium (1975). Otrzymała srebrny medal w Międzynarodowym Konkursie Muzycznym im. Królowej Elżbiety Belgijskiej w Brukseli (1976).
Kaja Danczowska koncertuje od 9. roku życia. Występowała w wielu krajach Europy, obu Ameryk, Azji i Australii, z repertuarem od A. Vivaldiego do K. Pendereckiego, m.in. pod batutą Jana Krenza, Jerzego Maksymiuka, Krzysztofa Pendereckiego, Stanisława Skrowaczewskiego, Antoniego Wita. Od 1978 roku jako kameralistka współpracuje z Krystianem Zimermanem. Jako „music adviser” w 1999 roku brała udział w tournée Polish Festival Orchestra Zimermana, prezentującej koncerty F. Chopina oraz w nagraniu płytowym dla Deutsche Grammophon (DG). W 2009 roku, z okazji 100. rocznicy urodzin Grażyny Bacewicz, wzięła udział w zorganizowanej przez Zimermana trasie koncertowej po Polsce. Cały program został nagrany w Akademii Muzycznej w Katowicach dla wytwórni DG. W repertuarze kameralnym występowała również m.in. z Heinzem Holligerem, Gidonem Kremerem, Mishą Maiskym. Ma bogaty dorobek płytowy. Nagrała m.in. Koncert skrzypcowy A-dur M. Karłowicza z Orkiestrą Polskiego Radia i Telewizji w Krakowie pod batutą Antoniego Wita (Le Chant du Monde, 1992), koncert podwójny na skrzypce i wiolonczelę Lila Konstantego Regameya z Andrzejem Bauerem i Sinfonią Varsovią pod dyrekcją Wojciecha Michniewskiego (Swiss Broadcasting Corporation, 1994), I i II Koncert skrzypcowy K. Szymanowskiego z orkiestrą Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Kazimierza Korda (Polygram, 1997). Ta ostatnia płyta w 1998 roku wyróżniona została nagrodą Diapason d’Or. Ponadto posiada w swoim dorobku ponad 300 archiwalnych nagrań radiowych, przede wszystkim dla Polskiego Radia i rozgłośni RIAS.
Była jurorem międzynarodowych konkursów, m.in. Konkursu im. H. Wieniawskiego w Poznaniu, konkursów w Tokio, Monachium, Nowym Jorku, Wiedniu i Konkursu im. C.A. Nielsena w Odense. W 2014 roku, dzięki staraniom Programu 2 Polskiego Radia i wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ukazał się 7-płytowy album z około 50 nagraniami archiwalnymi, wybranymi spośród całego dorobku fonograficznego artystki. W roku 2015 płyta została nagrodzona statuetką Fryderyka w kategorii Album roku – recital solowy.
Kaja Danczowska została wyróżniona licznymi nagrodami, m.in. w 1976 roku Nagrodą Państwową II stopnia, w 1977 Nagrodą Miasta Krakowa, pięciokrotnie: w 1979, 1991, 1998, 2010, 2013 Nagrodą Ministra Kultury i Sztuki (później Kultury i Dziedzictwa Narodowego), w 1982 Nagrodą Ministra Spraw Zagranicznych, w 1984 Nagrodą Komitetu do spraw Radia i Telewizji, w 1992 Nagrodą Wojewody Krakowskiego, w 1998 Nagrodą Fundacji Kultury Polskiej, w 1999 Excellent in Teaching Fundacji Robinsonów, w 2011 Nagrodą Prezesa Rady Ministrów. W 1986 otrzymała Złoty Krzyż Zasługi, w 2001 Krzyż Oficerski, a w 2009 Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, w 2006 Złoty Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis.
Od 1972 roku prowadzi klasę skrzypiec w Akademii Muzycznej w Krakowie.
W 1997 roku uzyskała tytuł profesora zwyczajnego. W 2016 roku odebrała z rąk rektora Akademii Muzycznej w Krakowie tytuł doktora honoris causa.


Mianem cudownych dzieci określa się osoby, które w wieku kilku lat osiągają w danej dziedzinie wyniki porównywalne do wyników wykształconych w tym kierunku dorosłych. Nie wiadomo, dlaczego mózgi małych geniuszy funkcjonują inaczej, niż mózgi ich przeciętnych rówieśników. Turecki kompozytor F. Say w wieku dwóch lat rozwiązywał zadania arytmetyczne, naukę gry na fortepianie rozpoczął jako trzylatek, a swój pierwszy utwór napisał w wieku lat czternastu. Jego Sonata na skrzypce i fortepian, którą usłyszymy podczas kwietniowego koncertu, powstała w 1997 roku w Nowym Jorku.
Say od wczesnej młodości interesował się twórczością W.A. Mozarta – najsłynniejszego cudownego dziecka w historii muzyki, późniejszego autora Kwintetu Es-dur z 1784 roku. Mozart jako mały chłopiec występował w duecie ze starszą siostrą, grając na klawesynie z zasłoniętą jedwabiem klawiaturą. Trzyletni Amadeusz z łatwością zapamiętywał i odtwarzał zasłyszane akordy, a dwa lata później zaczął komponować.
Muzyczne zdolności L. van Beethovena również ujawniły się bardzo wcześnie. Jego ojciec, podobnie jak ojciec Mozarta, pragnął dla syna kariery cudownego dziecka. Był surowym nauczycielem, ostatecznie zabrakło mu jednak wytrwałości, chociaż to pod jego okiem siedmioletni Ludwig stawiał pierwsze kroki na scenie w Kolonii. Septet op. 20 Beethoven skomponował w wieku lat trzydziestu. Utwór, zadedykowany cesarzowej Marii Teresie, po raz pierwszy został wykonany w 1800 roku.

Dorota Staszkiewicz

 

Mianem cudownych dzieci określa się osoby, które w wieku kilku lat osiągają w danej dziedzinie wyniki porównywalne do wyników wykształconych w tym kierunku dorosłych. Nie wiadomo, dlaczego mózgi małych geniuszy funkcjonują inaczej, niż mózgi ich przeciętnych rówieśników. Turecki kompozytor F. Say w wieku dwóch lat rozwiązywał zadania arytmetyczne, naukę gry na fortepianie rozpoczął jako trzylatek, a swój pierwszy utwór napisał w wieku lat czternastu. Jego Sonata na skrzypce i fortepian, którą usłyszymy podczas kwietniowego koncertu, powstała w 1997 roku w Nowym Jorku.

Say od wczesnej młodości interesował się twórczością W.A. Mozarta – najsłynniejszego cudownego dziecka w historii muzyki, późniejszego autora Kwintetu Es-dur z 1784 roku. Mozart jako mały chłopiec występował w duecie ze starszą siostrą, grając na klawesynie z zasłoniętą jedwabiem klawiaturą. Trzyletni Amadeusz z łatwością zapamiętywał i odtwarzał zasłyszane akordy, a dwa lata później zaczął komponować.

Muzyczne zdolności L. van Beethovena również ujawniły się bardzo wcześnie. Jego ojciec, podobnie jak ojciec Mozarta, pragnął dla syna kariery cudownego dziecka. Był surowym nauczycielem, ostatecznie zabrakło mu jednak wytrwałości, chociaż to pod jego okiem siedmioletni Ludwig stawiał pierwsze kroki na scenie w Kolonii. Septet op. 20 Beethoven skomponował w wieku lat trzydziestu. Utwór, zadedykowany cesarzowej Marii Teresie, po raz pierwszy został wykonany w 1800 roku.

 

Dorota Staszkiewicz

 



Wersja do druku
Tworzenie stron - Fabryka Stron Internetowych Sp. z o.o. CMS - FSite

© Filharmonia Krakowska 2010

Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego Serwisu (scrollowanie, zamknięcie komunikatu, kliknięcie na elementy na stronie poza komunikatem) bez zmian ustawień w zakresie prywatności, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Filharmonię Krakowską im. Karola Szymanowskiego do celów marketingowych, w szczególności na potrzeby wyświetlania reklam dopasowanych do Twoich zainteresowań i preferencji w serwisach Filharmonii Krakowskiej i w Internecie. Pamiętaj, że wyrażenie zgody jest dobrowolne, a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć. dowiedz się więcej. Chcemy, aby korzystanie z naszego Serwisu było dla Ciebie komfortowe. W tym celu staramy się dopasować dostępne w Serwisie treści do Twoich zainteresowań i preferencji. Jest to możliwe dzięki przechowywaniu w Twojej przeglądarce plików cookies i im podobnych technologii. Informujemy, że poprzez dalsze korzystanie z tego Serwisu, bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki, wyrażasz zgodę na zapisywanie plików cookies i im podobnych technologii w Twoim urządzeniu końcowym oraz na korzystanie z informacji w nich zapisanych. Ustawienia w zakresie cookie możesz zawsze zmienić.Akceptuję